Przezabawny dialog w tramwaju: młoda mama siedzi naprzeciw małego chłopca. Tak małego, że nóżki nawet nie dyndają z plastikowego siedziska, i tak stanowczego, że większość pasażerów uśmiecha się od ucha do ucha.
Sporo już lat upłynęło od chwili, gdy Jan XXIII napisał encyklikę „Ad Petri Cathedram”, w której padły słowa: „Przyczyną i źródłem wszystkiego zła, które jakby zatruwa jednostki, ludy i narody i które tak często niepokoi umysły wielu ludzi, jest nieznajomość prawdy, owszem, nie tylko nieznajomość, lecz niejednokrotnie pogarda i odwracanie się od niej”.
Patrząc na kolejki Rosjan opuszczających kraj po ogłoszeniu mobilizacji, trudno uciec od nasuwającej się refleksji. I nie stwierdzić, że marność nad marnościami, jak chciał biblijny Kohelet. I nie odkryć, że o diabolicznym chichocie zła można mówić, pisać, malować go, informować o nim innych na bardzo różne sposoby. Przyszły mi do głowy trzy z nich.
Młodość musi się wyszaleć – mówiono kiedyś. Słyszałem te słowa z ust różnych osób, w tym wyrozumiałych dojrzałych ludzi, którzy z przymrużeniem oka usiłowali tłumaczyć popełniane za młodu błędy. Dzisiaj prawdopodobnie już tak się nie mówi, bo po pierwsze – wypominanie komuś, że nie jest młody, jest absolutnie niepoprawne, a po drugie – trudno ustalić granice, kiedy ktoś zaczyna być na tyle „niemłody”, żeby nie wypadało mu błędów popełniać.
Nie było łatwo ostatnimi dniami przecisnąć się przez londyńską The Mall. Przypomnę, że jest to najbardziej reprezentacyjna aleja Londynu, snobistycznie łącząca Buckingham Palace z Trafalgar Square. W 2002 roku, podczas uroczystości z okazji 50. rocznicy panowania królowej Elżbiety II, na The Mall zebrało się ponad milion ludzi. Obserwowali publiczne ukazanie się rodziny królewskiej na balkonie, świętowali i wiwatowali.
Względny spokój panujący w salonie fryzjerskim przerwała wypowiedź jednej z pracownic. Pani, która dotychczas opowiadała jedynie o hodowanych przez siebie i partnera pieskach, powiedziała do swojego klienta: „Ja tam nie czytam Biblii. Po prostu nie lubię science fiction”.
Po najkrótszym konklawe XX wieku nastąpił najkrótszy pontyfikat. Tak niepozorny i przytłumiony pontyfikatami zarówno poprzedników, jak i następców papieża Lucianiego, że w doniesieniach prasowych, filmach, komentarzach, artykułach zdarza się autorom z rozpędu napisać „Jan Paweł II” i mało kto to zauważa.
W bardzo grzeczny, ale i stanowczy sposób córka ogłosiła moim przyjaciołom, że odchodzi z Kościoła, ponieważ utraciła wiarę. Wiadomość od nich była przejmująca: „serce nam krwawi”, smutna: „wiemy, że traci życie” i konstruktywna zarazem: „prosimy o modlitwę”.
Pamiętam jak przez mgłę jakieś sobotnie przedpołudnie, bardzo pochmurne i smutne. Siedziałem jako pierwszoklasista w szkolnej ławce i na myśl by mi nie przyszło, że idea wolnej soboty może stanowić ważny element politycznych rozgrywek pomiędzy rządzącą partią i strajkującymi robotnikami.
Pięćset lat przed Kolumbem do Ameryki dotarła Gudridur Thorbjarnardottir, Islandka, która na terenie (prawdopodobnie) dzisiejszej Kanady wydała na świat pierwszego Amerykanina europejskiego pochodzenia. W XVIII wieku, gdy w największej od tysiąca lat eksplozji otworzyła się na Islandii skorupa ziemska (sto trzydzieści kraterów wyrzucało do atmosfery trujące gazy), skutki tego wydarzenia były katastrofalne dla całego świata.
Masz pytania odnośnie do naszych tekstów o Funduszach Europejskich? Napisz na adres: projekt@gosc.pl
lub “Gość Niedzielny”,
ul. Wita Stwosza 11, 40-042 Katowice
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.