Wszyscy klikają – opowiadała w redakcji jedna z koleżanek, która usiłowała kupić węgiel. Jak wiadomo, jego ceny są astronomiczne, ale dwa razy w tygodniu można go zakupić przez internet dużo taniej. Gra jest więc warta świeczki, o ile tą świeczką nie chce się za kilka miesięcy ogrzewać domu.
Młody pijany chłopak odpowiada na pytania dziennikarki. Kołysze się, mówi nieskładnie, ale trudno się dziwić, skoro właśnie wyszedł z transmitowanej w internecie imprezy – zawodów w piciu alkoholu. Zapewne nigdy bym tego nie zobaczył, gdyby nie sprawa nagłaśniana coraz szerzej w mediach – organizatorzy nie zapłacili uczestnikom.
Podróżująca pociągiem starsza kobieta postanowiła posłuchać muzyki. Włączyła smartfon, z którego popłynęły piosenki… dość mocnym bitem. Naprawdę głośnym.
W okresie urlopowo-wakacyjnym nie należy epatować pracoholizmem, ale i nie powinno się marnować czasu, skoro na wypoczynek mamy go zazwyczaj niewiele.
Tym razem rozpoczynam w Zamościu, w którym, jak twierdzi jeden z moich znajomych, czas płynie wolniej niż na Śląsku, ale tradycyjne cebularze bywają bezczeszczone jakimiś nowymi ulepszeniami nie do zaakceptowania.
Nigdy bym się nie domyślił, że na temat ogórka można napisać znacznie więcej, niż pomieści nieprzebrana głębia internetowego oceanu, i że ludzie tak często szukają informacji o nim.
Przed hotelem Russkoje Podworie w Jerozolimie zebrali się protestujący z ukraińskimi flagami i napisami potępiającymi wojnę na Ukrainie. „Mordercy!” – krzyczeli pod adresem eleganckich pań i panów wysiadających z eleganckich limuzyn i zmierzających na uroczystą kolację, którą wyprawiono z okazji przypadającego dzień wcześniej święta Rosji. Okrzyk: „Hańba wam!” słychać było na kilku sąsiednich ulicach, gdy do hotelu zmierzali kolejni dyplomaci i ich małżonki, które dumnie krocząc, pozdrawiały protestujących podniesionymi dłońmi, uśmiechnięte jak gwiazdy na czerwonym dywanie przed galą filmowego festiwalu.
Pogląd zakładający, że społeczeństwo funkcjonuje i rozwija się jak żywy organizm, nazywamy organicyzmem.
Sprawa Soile Lautsi, Finki mieszkającej we Włoszech, odbiła się swego czasu szerokim echem w mediach, a to za sprawą jej dwójki dzieci, które uczęszczały do szkoły i pobierały lekcje w klasach, na których ścianach wisiały krucyfiksy. Przypomnę tylko, że matka uważała, iż jest to sprzeczne z zasadą laickości, w której chciała wychować swoje dzieci.
Niech to będzie moja bardzo subiektywna opinia – pozwalam sobie twierdzić, że Dzieje Apostolskie są najciekawszą księgą Pisma Świętego.
Masz pytania odnośnie do naszych tekstów o Funduszach Europejskich? Napisz na adres: projekt@gosc.pl
lub “Gość Niedzielny”,
ul. Wita Stwosza 11, 40-042 Katowice
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.