Kilka uwag z perspektywy osoby niepłodnej. Najpierw fakty: Ustawa o in vitro, którą na łamach "Gościa" wielokrotnie ostro krytykowano, porządkuje kwestie samej procedury oraz ogranicza tworzenie nadliczbowych zarodków - dozwolone jest zapładnianie max. 6 komórek jajowych, co w praktyce doprowadza do powstania max. 3-4 zarodków (powstanie 6 zarodków z 6 komórek jest mało prawdopodobne, ponieważ podobnie jak w naturze nie każda zapłodniona komórka będzie się rozwijać). Większość par przyjmuje wszystkie zarodki, w przypadku par, które nie mogą przyjąć wszystkich zarodków, zarodki przekazywane są do adopcji dla innych par, które nie mają własnych komórek (np. mężczyzna ma zaawansowaną azoospermię, kobieta - wygasającą rezerwę jajnikową). Tyle w kwestiach technicznych. "Klimat" wokół in vitro na szczęście w Polsce powoli się zmienia, in vitro przestaje być postrzegane jako "kaprys" podstarzałych feministek [sic!], a staje się realną szansą dla - niestety coraz większej liczby niepłodnych osób - na zostanie rodzicami. Kościół w Polsce jeszcze nie jest gotowy na "zmianę klimatu" - w każdym razie nie Kościół katolicki - inne wyznania uznają bowiem metodę in vitro za godziwą (z zastrzeżeniem, że komórki pochodzą od małżonków). Być może kiedyś to się zmieni, tak jak Kościół zaakceptował np. przeszczepy. Zanim to się stanie gorąco apeluję do księży katolickich o zmianę retoryki w sprawach tak delikatnych jak niepłodność. Piętnowanie osób niepłodnych, którzy decydują się na procedury typu IUI, IVF jako "wygodnickich" (!), "idących na łatwiznę" (!!!), czy wreszcie "morderców własnych dzieci" (!!!!!!), to bardzo dotkliwy cios dla par znoszących latami nie tylko uciążliwe leczenie i zabiegi, ale i zmagających się nierzadko z depresją, przytłaczającym poczuciem wstydu przy braku zrozumienia otoczenia. Przy statystykach pokazujących, że co 5 para nie może począć dziecka, można przyjąć, że takich par w kościelnych ławkach siedzi sporo. Zapewniam, że ranienie ich jeszcze bardziej nie skłoni do zmiany decyzji.
To, że komuś może być przykro, nie jest dobrym argumentem przeciw mówieniu prawdy o metodzie in vitro. Ani Kościół ani ludzie o prawidłowo ukształtowanym sumieniu nie mogą zaakceptować metody, która z góry zakłada, że przeżyje może co dwudziesty poczęty w ten sposób człowiek. Selekcja poczętych dzieci nie jest wynaturzeniem metody in vitro tylko jej nieodłącznym elementem, który ma zapobiegać rodzeniu się kalekich dzieci.
Do Godzilla. Nadmiarowość zarodków robi się z wielu powodów, a głównym jest potrzeba powtórzenia zapłodnienia. Te zamrożone przy ewentualnym odmrożeniu w 30% nie nadają się do zapłodnienia czyli są skazane na śmierć (z góry). Obowiązkiem chrześcijanina jest szacunek do życia od poczęcia, a taka metoda invitro nie szanuje życia poczętego, nie szanuje z założenia selekcjonując tylko wybranych. Gdyby chcieć być w zgodzie z Bożymi przykazaniami, szczególnie piątym, należało by zapładniać tylko jedną komórkę i tą jedną "wkładać" do macicy. Taki zabieg prawdopodobnie by się nie udał i trzeba by go wiele razy powtarzać. To dość drogie, niewygodne i z pewnością skomplikowane. Ale my teraz chcemy być szybcy i wygodni dlatego zabijamy innych. A gdzie w takim myśleniu wola Boga (..."bądz wola Twoja...") ? Wolę Boga przyjmujemy gdy zgodna z naszym oczekiwaniem, gdy nie to ją odrzucamy. Taki chrześcijanin powinien się zastanowić komu służy, czy na pewno Bogu. Czy protestanci,którzy akceptują invitro wciąż jeszcze wypełniają wolę Boga? Czy katolik krzyczący na buskupów, że zakazują invitro wypełnia wolę Bożą? Wątpię.
Strasznie zabawne wydają mi się wszystkie artykuły w których in vitro i aborcja przedstawiana jest jako demoralizacja współczesności i "cywilizacja śmierci". Puknijcie się w główki i zastanówcie, czy w wiekach kiedy kościół palił czarownice i odkrywców typu Galileusz to była CYWILIZACJA ŻYCIA. Hipolryzja maks, szkoda czytać tych wypocin. No i tak, jak zwykle w temacie wypowiada się facet który dzieci nie ma prawdopodobnie i nie powinien mieć. Nie znam się to się wypowiem?
Intryguje mnie co w takim razie mają począć katoliczki z tymi zapłodnionymi komórkami które się nie implantuja w macicy i "spadają" z krwią miesięczną. Dane medyczne mówią, że dotyczy to ok 50% zapłodnionych komórek jajowych . Skoro to dzieci, to jak można pozwalac, by lądowały w kanalizacji lub śmieciach?
Moja koleżanka nie może mieć dzieci codziennie płacze i tak już od kilku lat. Cieszy mnie jednak to, że nie skorzystała z metody in vitro, chodzi do kościoła i to dla niej ważniejsze. Nie może adoptować dziecka, bo mąż się nie zgadza. Jej mama bardzo by chciała żeby były wnuki, bo ona jest jedynaczką, babcia też ma depresję z tego powodu. Jednak cieszy mnie to, że koleżanka się nie leczy, powinna być wzorem do naśladowania. Ich cierpienie jej, jej męża, jej rodziców i rodziców jej męża uszlachetnia, jak to powiedział p. Terlikowski. Wierzę w to, że ma to swój odgórny sens, sens Boga. Widać, że tego dla niej chciał i z tym musi się pogodzić. To piękne, ze niektórzy ludzie mają w sobie tyle wiary.
Super ze ksiadz ma taka wielka wiedze na temat in vitro. Ja az takiej wielkiej wiedzy na temat religi nie mam ale wiem ze tylko Bog jest od oceny ludzi, a nie ksiadz! Kazdy ma wolna wole, kazdy ma prawo do podejmowania decyzji o sobie i swoim sumieniu, nie do Panstwa ani do kosciola nalezy narzucanie drugiemu swojej woli ani zakazy. Sam Jezus mowil: Kto z was bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem! Artykul jest tak glupi ze nic glupszego jeszcze nie czytalam, okladka jest skandaliczna! Powinno byc ksiedzu wstyd, wstyd tez powinno byc wydawnictwu! Tyle w temacie!
Łatwo jest oceniać innym co powinni czuć i jak postąpić. Zapominają niektórzy że nie wszyscy w Polsce sa katolikami, a ocenia się ich z taką samą łatwością. Najlepiej spychac caly problem ze to Bog ma taki plan, a może wcale nie ma planu, Bog ma plan na 12 latki aby byly w ciąży?ma plan na gwałty kobiet, zabójstwa dzieci? Nie sadze! Bog nie ma z tym nic wspólnego, nie można się cieszyc ze ktoś nie podjął leczenia, bo to ta kobieta będzie plakac do końca zycia ze nie może być mamą i nikt nie wie jakie to uczucie. Każdy niech rządzi swoim własnym sumieniem i nie ocenia innych.
Dziękuję za ten artykuł. Ukazuje on wagę problemu i bezsilność wyrażającą się w tragi humorze. Tak naprawdę tylko głęboka i żywa wiara pozwala dostrzec w zamrożonych komórkach dzieci, które od Boga otrzymały nieśmiertelną duszę...
Najpierw fakty: Ustawa o in vitro, którą na łamach "Gościa" wielokrotnie ostro krytykowano, porządkuje kwestie samej procedury oraz ogranicza tworzenie nadliczbowych zarodków - dozwolone jest zapładnianie max. 6 komórek jajowych, co w praktyce doprowadza do powstania max. 3-4 zarodków (powstanie 6 zarodków z 6 komórek jest mało prawdopodobne, ponieważ podobnie jak w naturze nie każda zapłodniona komórka będzie się rozwijać). Większość par przyjmuje wszystkie zarodki, w przypadku par, które nie mogą przyjąć wszystkich zarodków, zarodki przekazywane są do adopcji dla innych par, które nie mają własnych komórek (np. mężczyzna ma zaawansowaną azoospermię, kobieta - wygasającą rezerwę jajnikową). Tyle w kwestiach technicznych.
"Klimat" wokół in vitro na szczęście w Polsce powoli się zmienia, in vitro przestaje być postrzegane jako "kaprys" podstarzałych feministek [sic!], a staje się realną szansą dla - niestety coraz większej liczby niepłodnych osób - na zostanie rodzicami. Kościół w Polsce jeszcze nie jest gotowy na "zmianę klimatu" - w każdym razie nie Kościół katolicki - inne wyznania uznają bowiem metodę in vitro za godziwą (z zastrzeżeniem, że komórki pochodzą od małżonków). Być może kiedyś to się zmieni, tak jak Kościół zaakceptował np. przeszczepy. Zanim to się stanie gorąco apeluję do księży katolickich o zmianę retoryki w sprawach tak delikatnych jak niepłodność. Piętnowanie osób niepłodnych, którzy decydują się na procedury typu IUI, IVF jako "wygodnickich" (!), "idących na łatwiznę" (!!!), czy wreszcie "morderców własnych dzieci" (!!!!!!), to bardzo dotkliwy cios dla par znoszących latami nie tylko uciążliwe leczenie i zabiegi, ale i zmagających się nierzadko z depresją, przytłaczającym poczuciem wstydu przy braku zrozumienia otoczenia. Przy statystykach pokazujących, że co 5 para nie może począć dziecka, można przyjąć, że takich par w kościelnych ławkach siedzi sporo. Zapewniam, że ranienie ich jeszcze bardziej nie skłoni do zmiany decyzji.