W najnowszej biografii Benedykta XVI Peter Seewald napisał: „Gdy był sam, wydawało mu się niekiedy, że narasta w nim uczucie smutku. Nie było to załamanie. Także nie lęk. A zwłaszcza nie troska, że traci swą wewnętrzną, daną przez Boga wolność. Po prostu zbyt często pojawiał się niepokój. Także w jego Kościele. Żadnemu katolikowi nie przyszłoby jednak na myśl, że wspólnota Chrystusowa może być cała czysta – sama pszenica, bez chwastów. (...) O sobie samym wiedział, że wielu obserwatorów nigdy nie zdoła zadowolić”.
Jak by to było pięknie móc zobaczyć zmartwychwstanie Pana Jezusa! Nawet gdyby potem umrzeć od nadmiaru chwały Bożej, której – jak utrzymuje Stary Testament – oglądać się nie powinno.
Kiedy Jan Paweł II dopełniał żywota... Tak miał się zaczynać ten ostatni wielkopostny artykuł wstępny, po czym zamierzałem pisać o cierpieniu – skąd ono na świecie i po co.
Niezwykłym przeżyciem jest dla mnie odkrywanie w gąszczu różnych nowości cywilizacyjnych takich, których kompletnie nie rozumiem.
Dziwnie się poczułem, oglądając pewną fotografię na jednym z francuskich profili w mediach społecznościowych. Zdjęcie zatytułowane „szafa na krzesła” przedstawiało bowiem... konfesjonał.
W „Pieśni filaretów” napisanej w 1820 roku nasz narodowy wieszcz Adam Mickiewicz zawarł sformułowanie rozumiane dzisiaj opacznie.
Mało które słowa potrafią tak postawić do pionu, jak te zapisane w Ewangelii świętego Mateusza: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.
Dobra nowina, od której zawsze dobrze jest rozpocząć kolejny numer tygodnika, tym razem jest taka, że rozpoczął się Wielki Post. Kolejna szansa przed nami.
W różny sposób można statystycznie badać religijność społeczeństw i różne wyciągać z tych badań wnioski. Biorąc jednak pod uwagę najczęściej powtarzany na giełdach samochodowych slogan, iż „poprzedni właściciel jeździł nim właściwie tylko do kościoła”, należałoby stwierdzić, iż wedle tego kryterium poziom naszej religijności ma się całkiem nieźle.
W jednym z profilów na Instagramie pojawiła się fotografia trzech kobiet uczestniczących w proteście antyaborcyjnym w Paryżu. Wszystkie trzymają w rękach kartony. Na jednym z nich napis: „Aborcja nie jest wyzwoleniem, lecz obciążeniem”. Pierwszy z komentarzy pod fotografią zawiera jedno słowo: „smutne”. Nie wiem, czy jego autorce chodzi o to, że hasło jest prawdziwe i wyraża smutną prawdę, czy to, że kobieta na swoim kartonie takie zdanie napisała, wywołuje smutek.
Masz pytania odnośnie do naszych tekstów o Funduszach Europejskich? Napisz na adres: projekt@gosc.pl
lub “Gość Niedzielny”,
ul. Wita Stwosza 11, 40-042 Katowice
Wygląda na to, że Twoja przeglądarka nie obsługuje JavaScript.Zmień ustawienia lub wypróbuj inną przeglądarkę.